Macierzyństwo inspiruje

0
385

Urlop macierzyński to czas, gdy mama jest tylko dla dziecka. Ale jak się okazuje, w tym czasie można też „odkurzyć” dawną pasję albo dopracować pomysł na własną firmę. Z okazji Dnia Matki przedstawiamy panie, które udowadniają, że macierzyństwo może być nie tylko wielkim szczęściem osobistym, ale też inspiracją do rozwoju zawodowego.
– Chyba każda mama próbowała kiedyś wyciągnąć rękaw, który podwinął się po założeniu kurteczki, albo założyć dziecku bluzę ze zbyt ciasnym otworem na głowę – mówi Małgorzata Zawadzka-Krysiak, mama trzyletniej Poli i półtorarocznego Wojtka. – Dlatego zaczęłam szyć ubranka, które mają być wygodne dla dzieci, ale też ułatwiać życie rodzicom.
Od kilku miesięcy Gosia, wraz przyjaciółką Martą, prowadzi sklep internetowy z autorską kolekcją ubranek dla dzieci.
– Szyć nauczyłam się sama – opowiada. – Najpierw razem z siostrą szyłyśmy sobie jakieś torby czy czapeczki, początkowo ręcznie, potem na maszynie. Później, gdy na świecie były już moje dzieci próbowałam szyć też dla nich. Kiedyś, w przypływie weny uszyłam dla Poli kurteczkę. Gdy zobaczyła ją moja przyjaciółka, nie chciała uwierzyć, że uszyłam ją sama. I tak we dwie postanowiłyśmy zrobić coś na większą skalę. Ja wymyślam wzory i szyję, a Marta zajmuje się promocją i marketingiem. A ponieważ obie jesteśmy mamami i robimy to razem, stąd nazwa naszej marki: „Moms made it”.
Na razie jednak jest to zajęcie dodatkowe. – Wciąż pracuję zawodowo, a szyję najczęściej nocą – mówi Gosia. – Ale bardzo wspiera mnie w tym rodzina. A dodatkowa korzyść jest taka, że moje dzieci noszą fajne i wygodne ubranka – dodaje.
Lekcja z dzieckiem
Matylda Ginko uczy języka angielskiego od ponad 10 lat. Ale dopiero gdy została mamą małej Poli, wpadła na pomysł zorganizowania kursów, na które mamy mogą przychodzić razem z dziećmi.
– Gdy dwa lata temu zostałam mamą, obejmował mnie roczny urlop macierzyński – mówi Matylda. – Oczywiście jest to czas, w którym przede wszystkim poświęcamy się dziecku, ale możemy też zrobić coś dla siebie. I ja zastanawiałam się, co mogłabym w tym czasie robić. Zaczęłam się rozglądać czy są w okolicy jakieś zajęcia, adresowane nie tyle do dzieci, ile dla mam, które mogłyby przyjść na nie z małymi dziećmi. Ponieważ lubię nie tylko uczyć innych, ale też uczyć się, szukałam zajęć językowych. I nie udało mi się znaleźć nic. Okazało się, że nikt nie wpadł na taki pomysł. Więc pomyślałam: dlaczego nie? Lubię dzieci, nie przeszkadza mi ich obecność. I tak powstały kursy „Mama English”.
Pomysł spotkał się z zainteresowaniem ze strony młodych mam. – Jeżeli są to malutkie dzieci, to najczęściej śpią w wózeczkach a my tuż obok prowadzimy sobie po cichutku lekcję – opowiada Matylda. – Dla trochę starszych rozkładam kolorowe maty i zabawki, a jeśli trzeba to same siadamy na poduszkach na podłodze. W ten sposób my prowadzimy zajęcia, a maluch czuje się bezpiecznie przy mamie. Najbardziej wymagającą grupą są mamy z dziećmi, które już zaczęły chodzić – wtedy zazwyczaj mamy na zmianę pilnują by nic się dzieciom nie stało. Ale pokój jest urządzony tak, by nie było w nim sprzętów czy mebli niebezpiecznych dla dziecka.
Złoty środek
Dla Sylwii Gierez-Dobiczek macierzyństwo było bodźcem do tego, by zmienić godziny pracy na bardziej elastyczne. Dlatego zdecydowała się otworzyć własną firmę i robić to, co zawsze lubiła.
– Prowadzę właściwie dwie firmy – mówi Sylwia. – Jedna to dom, który przecież nie poprowadzi się sam, a dopiero druga to pracownia. Oczywiście są takie dni gdy pracuję do późna lub wyjeżdżam na targi, ale zazwyczaj jednak udaje się znaleźć czas by pomóc dzieciom w zadaniu domowym, pójść z nimi na spacer czy na rower.
Sylwia, mama 8-letniego Antoniego i 6-letniej Apolonii, stworzyła własną markę odzieżową dla kobiet „Off The Grid”. – Od zawsze interesowałam się modą, jako dziecko wymyślałam i szyłam ubrania dla lalek – mówi – Ale poszłam za radą rodziców, by mieć „pewny” zawód i zostałam nauczycielką. Gdy wyszłam za mąż, obydwoje dużo pracowaliśmy, również po godzinach. Wracaliśmy do domu późnym wieczorem. Po pewnym czasie zaczęliśmy oczywiście myśleć o powiększeniu rodziny i urodził się Antek. Będąc na urlopie macierzyńskim już wiedziałam, że nie ma mowy o powrocie do poprzedniego trybu życia.
Zdecydowała się załozyć własną firmę i na swoją pasję – modę. – Dziś rynek zalany jest ubraniami „oversize”, które w wielu przypadkach bardzo zniekształcają sylwetkę – mówi. – Dlatego ja postawiłam na kobiecość, elegancję i styl oraz na wysoką jakość ubrań. Oczywiście sama mam w pamięci czas, gdy dzieci były małe, a ja najchętniej chodziłam w luźnym podkoszulku. Ale uważam, że także młode mamy powinny dbać o siebie, czuć się pięknie i kobieco.
Sylwia uważa, że własna firma zapewniła jej elastyczność i pozwoliła spędzać więcej czasu z dziećmi. – Być może gdybym nie poświęcała rodzinie aż tyle czasu, to moja firma byłaby już znacznie bardziej rozwinięta – mówi. – Ale myślę, że udało mi się znaleźć złoty środek.
Foto: SW, archiwum prywatne