Twoje Tychy: Biznes z futbolem w tle

0
71

Jedna z włoskich firm złożyła propozycję przejęcia akcji spółki Tyski Sport S.A, w tym sekcji piłki nożnej GKS Tychy. Transakcja jednak nie doszła do skutku. „I całe szczęście” – jak twierdzi Grzegorz Bednarski, prezes spółki Tyski Sport S.A.
Włosi trafili najpierw do Chorzowa i Bielska – Białej. W pierwszym przypadku chodziło o Ruch, w drugim o Podbeskidzie. Jak się dowiedzieliśmy, w Bielsku odbyła się tylko jedna nieformalna rozmowa, natomiast w Chorzowie – kilka spotkań.
W Chorzowie
– Chodziło o wejście kapitałowe do spółki Ruch Chorzów – wyjaśnił Krzysztof Karaś, rzecznik Urzędu Miasta w Chorzowie. –Skończyło się jednak tylko na kilku rozmowach, nie został podpisany żaden dokument. Oczywiście zleciliśmy zbadanie wiarygodność kontrahenta, ale tak jest zawsze w sytuacji, kiedy ktoś zjawia się znikąd i oferuje miliony. Kontakt z niedoszłymi inwestorami się urwał, tym bardziej, że składane przez nich oferty nie były zgodne z naszymi oczekiwaniami. A sprawdzanie w różnych źródłach nadal trwa, bo do tej pory nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
I Włosi trafili do Tychów.
Co roku milion euro
Spółka Tyski Sport S.A. – jak stwierdzono w wydanym oświadczeniu – nie zamierza sprzedawać sekcji piłki nożnej GKS Tychy. „Oferuje sprzedaż akcji nowotworzonej spółki, która będzie powołana do prowadzenia i zarządzania drużyną piłkarską. W ten sposób Tyski Sport zabezpieczy wszelkie interesy Klubu, z którym utożsamiają się jego wierni kibice, ze szczególnym uwzględnieniem zabezpieczenia istnienia i działania GKS w Tychach”.
Włochów skontaktowała z kierownictwem spółki osoba podająca się za kibica GKS.
– Kiedy dowiedziałem się o przedstawicielach włoskiej firmy, którzy chcą sponsorować klub, bardzo się ucieszyłem. Każda taka inicjatywa jest godna uwagi i zainteresowania – powiedział Grzegorz Bednarski, prezes Tyskiego Sportu S.A. – Rozmawialiśmy najpierw wyłącznie o sponsoringu, potem pojawił się temat transferowania zawodników, wreszcie inwestorzy mówili o wykupie 99 proc. akcji klubu. Cały czas ze strony Włochów padały deklaracje, że chcą wspierać GKS Tychy kwotą miliona euro rocznie, przez okres minimum 5 lat. Naszym partnerem miał być jeden ze światowych koncernów, którego Włosi mieli być przedstawicielem.
Sprawdzanie
Rozmowy trwały, tymczasem kierownictwo Tyskiego Sportu zwróciło się do wyspecjalizowanej firmy o zbadanie włoskiej spółki pod kątem organizacyjnym, w tym powiązań osobowo – kapitałowych, ale przede wszystkim o analizę jej aktywów, itd.
– Wielokrotnie prosiłem inwestorów o przedstawienie niezbędnych dokumentów – stwierdził prezes Tyskiego Sportu. – Mając na uwadze dobro klubu, sami dokonaliśmy ich weryfikacji. Okazało się, że zainteresowana zakupem akcji spółka, na których pełnomocnictwo powoływali się inwestorzy, zgromadziła za ubiegły rok zysk w wysokości 10 tys. euro, a jej zdolności debetowe są na poziomie 2 tys. euro. Ponadto jest z nią powiązanych mnóstwo innych spółek – ponad sto kilkadziesiąt, a kilka osób występuje w różnych konfiguracjach zarządczych. Gdybyśmy chcieli sprawdzać wszystkie firmy, takie działanie byłoby wysoce kosztowne. Sprawdziliśmy tylko firmy, które mają 15 i więcej procent udziału w różnych spółkach tego holdingu. I okazało się, że jest ich 43!
Wysokie etaty
Włosi naciskali, dążyli do przejęcia spółki niemal od razu. Zdaniem prezesa Bednarskiego roztaczali fantastyczne wizje gry drużyny GKS w ekstraklasie na pewno od przyszłego sezonu oraz piłkarzy, których chcą sprowadzić, m.in. z Argentyny i Urugwaju.
– Kilka razy zrywali negocjacje, bo zażądałem m.in. przyjazdu piłkarzy na testy – dodał prezes Bednarski. – W odpowiedzi słyszałem, że są to znakomici zawodnicy, których nie trzeba testować. Ponadto oświadczyli, że jeśli chcemy dalej z nimi współpracować, mamy pokryć ich koszty hotelu, tłumacza, kancelarii prawnej. Zażądali też zatrudnienia w Tyskim Sporcie S.A. dwóch przedstawicieli firmy na stanowiskach dyrektora sportowego oraz radcy prawnego, z uwzględnieniem bardzo wysokich apanaży.
Taktyka negocjacji bywa różna, toteż kierownictwo Tyskiego Sportu raz jeszcze postanowiło sprawdzić wiarygodność włoskich biznesmenów. Wysłano do nich oficjalne pismo, do którego dołączona była umowa sponsoringowa, precyzująca to wszystko, co obiecywali.
Żądania, żądania…
– W odpowiedzi Włosi podtrzymali swoje żądania, a więc zatrudnienia wspomnianych osób, pokrycia wszelkich kosztów, natychmiastowe przejęcie zarządzania klubem i zwolnienie całego sztabu trenerskiego – kontynuuje Grzegorz Bednarski. – Co więcej, stwierdzili, że pierwszą z 6 rat za akcje dadzą nam w lipcu, ale… przyszłego roku. Cała transakcja miała być zakończona dopiero w grudniu 2019 roku. W dużym skrócie, chcieli po prostu zarządzać niepodzielnie klubem natychmiast, a zapłacić dopiero za kilka lat! Warunki te miały zostać spełnione jeszcze przed zakończeniem negocjacji i przed startem sezonu 2016/17.
Podsumowanie prezesa
Prezes Tyskiego Sportu S.A. podsumowuje zatem jak miał wyglądać ten interes:
– Inwestor dostaje do dyspozycji publiczne pieniądze i zarządza klubem, w którym większość akcji posiada Tyski Sport S.A. – spółka, o kapitale zakładowym ponad 140 mln zł. Może więc brać kredyty, zaciągać bez żadnej kontroli różnego rodzaju zobowiązania finansowe. Oddalibyśmy im spółkę do pełnego zarządzania, nie mając wpływu na decyzje, na dodatek ponosząc ciężar utrzymania. Z całą pewnością nie można tego nazwać partnerską umową. Poinformowałem wiec, że na takich zasadach nie potrzebujemy pomocy w zarządzaniu. Po raz kolejny podkreśliłem, że dalsze rozmowy są uzależnione od podpisania umowy sponsoringowej, o której była mowa od pierwszego spotkania. Poprosiłem również o informacje, jakie środki finansowe na utrzymanie klubu planuje przeznaczyć inwestor.
Co na to Włosi?
Nie udało nam się do tej pory skontaktować z włoskimi biznesmenami, jednak sami wypowiedzieli się „w temacie”, zamieszczając kilka wpisów na jednym z portali społecznościowych. Pod adresem prezesa spółki Tyski Sport S.A główny negocjator skierował stek obelg, nazywając go „palantem”, „złodziejem”, „oszustem”, „fałszywym człowiekiem”, co rzecz jasna może być podstawą do wytoczenia sprawy sądowej.
– Komentarze inwestora świadczą tylko i wyłącznie o braku profesjonalizmu i potwornie niskim poziomie kultury osobistej. Żaden poważny inwestor, który chce zainwestować w klub, nie posunął by się do tak brudnych praktyk. Kibice mieli okazję przeczytać te wszystkie obelgi i na pewno sami wyciągnęli odpowiednie wnioski – stwierdził Krzysztof Trzosek, rzecznik prasowy spółki Tyski Sport.
Zdaniem miasta
– Jest sprawą oczywistą, iż podobnie jak wszystkie polskie kluby, Spółka Tyski Sport S.A., zabiega o zagranicznych kontrahentów – powiedział Miłosz Stec, wiceprezydent Tychów. – Jednak tego typu działania wymagają czasu, profesjonalnego działania, a przede wszystkim weryfikacji potencjalnego inwestora, jego sytuacji finansowej. Marka GKS to wspólne dobro tyszan, utożsamiają się z nią tysiące mieszkańców i potrzebujemy takiego sponsora, który zapewniłby stabilność finansową klubu, który działa profesjonalnie i prowadzi biznes na zasadach partnerskich. Tego we włoskiej ofercie zabrakło.
***
Kiedy zapytaliśmy prezesa Bednarskiego, jakie byłyby konsekwencje podpisania umowy z Włochami na podanych przez nich warunkach, odpowiedział:
– Niewykluczone, że za rok lub dwa klub zacząłby generować długi, a później po prostu przestałby istnieć. Taki rozwój wydarzeń mógłby narazić mnie na sankcje karne. Jestem przekonany o słuszności podjętej decyzji, a dobro klubu jest dla mnie fundamentalną i nadrzędną wartością.